Corel FORUM

Artur Miernik

Kontynuując m.in. ten watek, pozwalam sobie zapytać Was nie tylko o nazwy, ale i o opinie na temat innych pakietów biurowych, jak i samego MS Office.

Dla przykładu, moje zdanie, z grubsza:

MS Office
+wszystkomający,
+popularny,
+wygodny,
-drogi,
-nowe menu zabiera za dużo miejsca,
-mało platform.

WordPerfect Office
+wszystkomający,
+wygodny,
+akceptowalna zgodność z MS Office,
-drogi,
-mało platform.
Uwagi: wydaje mi się, że arkusz QuatroPro jest lepszy do Excela, to znaczy: więcej funkcji, większe arkusze i lepsze wykresy.

Star Office i wszystkie jego następstwa, jak OpenOffice, LibreOffice, IBM Lotus Symphony, NeoOffice.
+wszystkomający,
+umiarkowanie popularny,
+wygodny,
+darmowy,
+wieloplatformowy,
+akceptowalna zgodność z MS Office,
-powolny.
Uwagi co do Lotus SmartSuite: Wygodniejszy w obsłudze, ale kiedyś musiałem się sporo nagłowić, żeby dokooptować polski słownik i dzielenie.

Tzw. GNU Office (AbiWord+GNUmeric+GNUCash+Dia)
+wygodny,
+darmowy,
+wieloplatformowy,
+mniej możliwości, a jednak jest wszystko, czego trzeba,
-powolny rozwój projektów,
-brak wspólnego planowania programów.

SoftMaker Office
+szybki i lekki,
+wszystkomający,
+wygodny,
+akceptowalna zgodność z MS Office,
+wieloplatformowy,
-nieco za drogi, ale można zadowolić się starszą wersją darmową.
Uwagi: chyba najlepszy wybór pod Linuxa, w Windows nie testowałem.

A tu nie mam zdania, bo nie używałem, albo prawie wcale nie używałem:
KingSoftOffice, miniOffice, EasyOffice, 602PC Suite, Calligra Suite, iWork, IBM Lotus SmartSuite.

tegraf

Jest jeszcze produkt Ashampoo - Office 2012 za około 180 zł (na stronie Ashampoo czasami można kupić z rabatem do 70%):

https://www.ashampoo.com/...poo-Office-2012

Zaletą ma być możliwość zainstalowania na pendrivie.

---------------------------------------------------------------

Do tego całego zestawienia należy dodać darmowe wersje Microsoft Office działające w chmurze (dla dokumentów umieszczonych w chmurze Microsoftu - OneDrive)

oraz takie same odpowiedniki dla dokumentów Google.

DzumA - 78

Artur po co Ci tyle programów ;-)

piszesz rozprawę doktorską na ich temat , czy nie wiesz w jakim programie ją napisać ;-)

Shame

Może kolekcjonuje? :-P

Artur Miernik

Loża szyderców?

Shame

Skądże znowu, Arturo. Po prawdzie zadziwia nas stan Twojej wiedzy i doświadczenia i maskujemy sarkazmem nasze zażenowanie. A jedyne co faktycznie może dziwić, to mnogość przetestowanych programów. Ja nie mam nawet czasu na przysłowiowego pierda. Od dawna mam całą kolekcję Tutoriali Lydny na temat AI, którego szczerze chciałem opanować i nie mogę się za to zabrać z bardzo prozaicznego powodu - nie mam czasu :-(

A ty znajdujesz go na przestudiowanie i opisanie kilkunastu programów, które nawet nie są dla grafika istotne. Zadziwiające. Drugą sprawą jest celowość takich przedsięwzięć. Skoro masz MS Office'a, którego pewno znasz na wskroś i z zamkniętymi oczami formatujesz teksty o objętości książek (nie oszukujmy się, każdy kto przeszedł długą i krętą ścieżką państwowej edukacji był zmuszany do zapoznania się z tym pakietem, a potem na zmianę przeklinał go i wychwalał, jak przyszło do pisania Prac), to po co sięgać po tyle innych? Rozumiem, że czasem powodem mogła być cena, chęć przesiadki na darmowy pakiet. Ale te dość często mają "ALE" w innych lub tych samych obszarach co zestaw od MS. Pytanie więc, czy warto? No chyba, że komuś się nudzi lub jest zapaleńcem. To co innego ;-)

Teraz kiedy tak o tym myślę, to jeżeli masz chęci, to może uraczyłbyś nas jakimś rzetelnym rankingiem narzędzi graficznych do tego czy owego (np. soft trasujący, do powiększania, do konwersji, do ratowania uszkodzonych plików itd.), wraz ze screenami i recenzjami? Oj, wiem, że recenzji poszczególnych programów jest w bród, a rankingów cała masa, jednak ja na przykład NIGDY do końca nie wierzę rankingom, bo kolejność na podium zależy od tego, z której strony przyszła kasa dla recenzenta... A ty, Arturze, nie tylko jesteś bezstronny, to na dodatek Twoje posty smakują piękną prozą w ojczystym języku i nierzadko zachwycają stylem i formatowaniem (przyznaję, że ja przy wyłączonym HTMLu nie potrafię tak śmigać w BB kodzie). Jeśli potrzebowałbyś wspólnika do takiej historii, to podnoszę rękę ;-)

Artur Miernik

Przede wszystkim, liczę na Wasze zwięzłe opinie. Na przykład, mam nadzieję, że Bidon da głos na temat miniOffice. Zatem wiersz częstochowski: nasz drogi Bidonie, odezwij się na koniec. Na zachętę, napiszę o „wspaniałej” miniaturce, jaką jest Angel Wrirer, który jednak nie nadaje się do niczego, bo… nie ma stylów. Są też ultramałe programy, dodam, że jednoplikowe, jak Spreed32 — arkusz, który ma 912 KB. Tyle, że go nie sprawdzałem.

Tegraf
Ten Ashampoo Office, jakoś tak trochę przypomina mi SoftMaker Office. Może to OEM? Z kolei MS Office, dostępny online podoba mi się. Dzięki temu przyszedł mi do głowy inny projekt… był kiedyś darmowy CMS, który udawał cały system, dostępny właśnie online. Miał także procesor tekstu i arkusz do kalkulacji. Nazywał się, hmm… wypadło z głowy.

Shame
Wstydliwy, nie szejmuj się. Pierwsza sprawa, jest taka, że gdybym wiedział, który z pakietów jest najlepszy, to bym nie pytał.
Z kolei zwrot „testowanie”, to za duże słowo. Test, rozumiem jako jednoczesne sprawdzanie kilku programów pod tym samym kątem. Tymczasem u mnie wygląda to tak:

Tylko MS Office i Libre Office używałem jednocześnie.
Głównie interesował mnie procesor tekstu, rzadko arkusz, prawie nigdy baza danych i slajdorób.
Z MS Wordem, Borland Quattro Pro oraz WordPerfectem poważniej zetknąłem się jeszcze w… czasach DOS-u.
W czasach Windows 3.11 w ciągu jednego roku sprawdziłem Worda, WordPerfect i AmiPro. Najmilej wspominam ostatniego.
Gdzieś w latach 2000–2004 próbowałem rozkminić czeską 602PC Suite i skończyło się na odkryciu, że palcówki gryzą się z polską klawiaturą programisty.
Moim zdaniem ani MS Office ani żaden inny pakiet nie nadają się do składu książek, choć wiem, że są ludzie, którzy tak robią z powodzeniem. Dla mnie to męka.
Z WordPerfect Office ponownie zetknąłem się około 2003 roku. Musiałem zainstalować trial-a, bo dostałem taki plik WordPerfect-u, który źle otwierał się w innych programach. W efekcie tak zaciekawił mnie procesor tekstu, że został na dysku aż do chwili, kiedy wersja próbna przestała działać. Wnioski miałem takie, że albo WordPerfect głębiej kryje bardziej zaawansowane możliwości, albo nie znam za dobrze MS Worda, przy czym WordPerfect zdawał mi się ciut mniej intuicyjny. Z ciekawostek — nie działało przeciąganie ikony dokumentu na ikonę programu, nie było też polskiego słownika albo naszego dzielenia, a starego, jeszcze z dawnych WordPerfect-ów, nie udało mi się zmusić do współpracy.
Ms Office jest wciąż najlepszym zestawem, ale nie kupiłem go. W domu mam LibreOffice. Natomiast MS dostaję w każdej pracy.
Właściwie wystarczyłby mi AbiWord, gdyby nie to, że mam kłopot ze zmuszeniem wersji portable do używania polskich cudzysłowów.
Jako, że prawie nigdy nie muszę liczyć w tabelkach, to GNUmeric jest dla mnie aż nadto. W końcu jestem plastuchem a nie inżynierem. Natomiast, gdybym miał profesjonalnie używać arkusza, wówczas chciałbym QuattroPro.
Z niemieckim SoftMaker Office zetknąłem się przez przypadek — wybierałem najbardziej pasującą do moich potrzeb dystrybucję linuksa*, instalując po kolei różne, aż w jednej, wyjątkowo grubej, znalazłem pakiet biurowy, który działał lepiej niż OpenOffice. Zamiast zajmować się kolejnym Linux-em, wsiąknąłem w niego na jakieś trzy godziny. I następnego dnia gmerałem w nim jeszcze trochę. Bardzo obiecujący, ale miał jeszcze kilka braków.
Przy tej samej, linux-owej okazji poklikałem w Calligra Suite, ale za mało, by o tym pisać.

Co do przeprowadzania testów oprogramowania, nie sadzisz, że ktoś nam powinien za taką pracę zapłacić? Dlatego, raczej jako rozwiązanie widzę takie wątki jak ten. Ktoś, pyta o zdanie. Stara się zachęcić. Inni piszą o tym, z czym się zetknęli, jak to oceniają i dlaczego. Powolutku, wiedza wyłania się i nikt przy tym nie musi harować, bo pisze tylko kawałek.

Jeśli chodzi o brak czasu, to od 18 lat obiecuję sobie, że nauczę się jakiegoś programu do trójwymiaru. Na razie ani nie nauczyłem się, ani nawet nie zdecydowałem na którykolwiek — błądzę myślami gdzieś między SolidWorksem, Blenderem, Lightwavem, a jego odnogą o nazwie Modo.

_________
* — najlepszy okazał się Mint, ale nie zwykły, tylko ten w odmianie LMDE.

Artur Miernik

To co, tak ciężko jest napisać kto co lubi i dlaczego oraz na co lepiej uważać?

bidon184

znaczy jeśli chodzi o mini office to ja jestem mega zadowolony,ma wszystko co niezbedne bez wodotrysków,ogolnie mam pelen pakiet ale wywalilem z dysku i używam tylko mini,naprawde polecam,pelen pakiet to przerost treści nad forma ogolnie ma za duzo bajerów do niczego niepotrzebnych,miałem obawy co do mini ale poprostu ten program mnie zaskoczył i do pelnego pakietu juz mnie nie ciągnie :-)

Shame

No ja również używam praktycznie wyłącznie MS Office. W pracy z przymusu czasem OpenOffice, ale miedzy nimi jest zbyt duża różnica w rozmieszczeniu narzędzi i komend, dlatego jeśli ktoś używał, uczył się na MSO, praca w OO będzie mordęgą.

Jakoś nie miałem potrzeby używania innego pakietu niż MSO. Zawsze gdzieś tam był, nieważne jaka wersja. Chociaż moim zdaniem najlepsze, które były to 2003 (oraz 2007 jeśli ktoś koniecznie chce mieć ten nowoczesny, vistowy styl). Ostatnio przesiadłem się na 2010 i jakoś mnie irytuje. Drobne poprawki, które powprowadzali oraz odświeżony styl, bardziej ósemkowy, powoduje u mnie niechęć do tej wersji.

Kiedyś próbowałem się przekonać do OO, jednak jak wspomniałem, jako użytkownik wychowany na MSO nie potrafiłem tam wiele zdziałać. Praca wyglądała tak: "- Ja pier**, gdzie jest to narzędzie... Ustawienia strony, ustawienia strony, ustawienia strony... Kur** jak tu dopasować tabelę?... Oczywiście, module sprawdzania pisowni, pisząc "moze" dokładnie chodziło mi o "mazę, Magdę, morze i kozę"... Ja chcę zmienić kolor tła komórki, nie kolor zaznaczenia tekstu!...". Dlatego zrezygnowałem z tych prób i wróciłem do MSO. Nie wiem, nie jestem specem od typo, nie używałem zazwyczaj zaawansowanych funkcji pisowni i może dlatego nie czułem potrzeby posiadania niczego bardziej rozbudowanego. Wiadomo, MSO ma wady - większość z nich kręci się w okolicy tworzenia automatycznego spisu treści oraz wstawiania obrazów w tekst, które pierdolą nagle cały układ dokumentu, ale jakoś mi on wystarczy ;-)

chezare

Można sporo złego powiedzieć o Microsofcie, ale nie da się chyba podważyć tego, że jego pakiet biurowy jest standardem. To jest dobry program i o ile poszczególne jego składniki może i mają znaczącą konkurencję, to takowej moim zdaniem nie ma arkusz kalkulacyjny, szczególnie kiedy ktoś wykorzystuje go w stopniu szerszym niż podstawowy (VBA np.).
Dobry, bo darmowy :-)

jest też OpenOffice i nie wydaje mi się żeby ktoś kto wychował się na produkcie M, miał jakiś problem z przesiadką, mało tego w paru punktach, chyba chodzi o licencję na pewne formaty, OO może więcej niż MO.
Ja zaczynałem kiedy do edycji tekstu używany był TAG i parę równie egzotycznych programów, a najpopularniejszym arkuszem kalkulacyjnym był 1-2-3 Lotusa. Z tego arkusza zarządzałem produkcją fabryki która zatrudniała 1,5 tys. ludzi :-)

Jak się zwalniałem to myślałem, że fabrykę diabli wezmą. w ciągu miesiąca. Przez parę miesięcy dzwonili, później się zniechęcili, minęło kilkanaście lat i zakład ciągle działa :-)

Nie ma ludzi ani programów, niezastąpionych :-)

Artur Miernik

No! Już trochę lepiej. A jakbyście jeszcze chcieli zastanowić się nad „ulubionymi” wadami ulubionych pakietów, to byłbym szczęśliwy, jeśli się dogrzebiecie. Na zachętę mam wspominki:
Pewnego razu pisałem pracę dyplomową na temat DTP w… TAG-u. Obligatoryjnie! Zero dyskusji. Wiążą się z tym dwa wspomnienia.
Jedno to takie, że umieściłem w pracy ilustrację jednostronnie oblewaną tekstem. Kłopot był taki, że TAG nie pozwalał na oblewanie grafiki tekstem. Rozwiązałem zagadkę tak: zrobiłem tabulatorami wcięcie w tekście na rozmiar ilustracji i wydrukowałem, następnie wkładałem tę samą kartkę i drukowałem tylko ilustrację z Corela 2.0 odpowiednio ustawioną w tym samym miejscu na stronie. Trafiałem w dziurkę zrobioną wcześniej w TAG-u.

Opowieść druga wiąże się ze zwyczajem, jaki miała dyspozytornia energii elektrycznej i FSC Star w Starachowicach. Otóż, zakład czasem potrzebował większego przydziału mocy a „elektrownia” nie zawsze miała tyle ile trzeba. Wtedy wyłączano zwykle nocą kilka ulic, a nawet jakąś dzielnicę, a co tam. Ale nie od razu! Robiono tak przez dziesięciolecia, więc wypracowano pewne rozwiązane polubowne, nazwijmy je umową społeczną. Umowa społeczna polegała na tym, że pan w dyspozytorni pukał w pulpit sterowni parę razy, w tym czasie migało światło w dzielnicy, która miała mieć tym razem pecha. A my, w tym czasie, tak jak nas ów alarm zastał mieliśmy jakieś trzy do pięciu minut na wyłączenie żelazek, podłożenie ścierek pod lodówki, odszukanie zapałek i porozstawianie świec po domach. Gdyż… cały naród buduje ciężarówki.
Niestety, umowa społeczna nie przewidywała tego, że Amerykanie cofną embargo na sprzęt komputerowy dla Polski i egzystowała jeszcze ze dwa lata wraz z pierwszymi skrzynkami IBM PC. Tak się złożyło, że pisałem nieszczęsną pracę w TAG-u i po kilku godzinach nasiadówki na twardo, z ulgą nacisnąłem [ctrl]+[s]. Sęk w tym, że nie tylko ja. W tym samym momencie pan w dyspozytorni wymacał guzik odpowiedzialny za moją stronę ulicy. Stara treść pracy była na dyskietce, a nowa w pamięci. Głowica dotknęła początku pliku i zdążyła nadpisać pierwsze jego sektory, zamigało światło, zrobiło się cicho i spokojnie. A szlag trafił całą pracę na dwa tygodnie przed jej oddaniem.

DzumA - 78

Shame czytasz mi z ust ;-)

już nie po raz pierwszy
niestety chezare miałem ten sam problem co kolega
Taga i Lotusa również miałem okazję przeżyć ;-)

Artur ;-) druga historia to scenariusz do filmu Barei
ja zawsze nagrywałem ważne dane *2 dyskietki ;-)

ale raz nie zdążyłem zabezpieczyć jednego dysku zewnętrznego 2TB
na którym było sporo projektów, prywatnych zdjęć i filmów ;-)

właśnie podczas kopiowania tych danych na inny dysk - szlag trafił właśnie ten ważny dysk, który był jeszcze na gwarancji :( mimo to oddałem go do jakieś firemki odzyskującej dane - rozebrali - podłączyli i lipa - nie potrafią - - uszkodzenie mechaniczne - padła głowica - jedynie można spróbować laboratoryjnie - też się trochę dowiadywałem - profesjonalne odzyskanie danych było jak dla mnie kosztowne - wiązało się ze wcześniejszą płatną ekspertyzą, która dawała informację czy i ile da się odzyskać - max chwalili się 80% skutecznością - potem płatna usługa - w cenie której jest wliczony zakup 2 nowych identycznych dysków twardych przeznaczonych do zniszczenia: jeden na części drugi na dane - odpuściłem - ogarnęło mnie podobne uczucie
skopiowałem jakieś 2% materiałów

Artur Miernik

Trochę TAG-owej nostalgii, a dla młodszych zdziwienie, że dało się, działało, a użytkownik polski był tym, pod którego robiło się rzecz docelowo:
http://www.youtube.com/watch?v=VA80uc4W0no

Artur Miernik

Tym razem opowieść dzisiejsza — otrzymałem mailem tekst od tłumacza, wrzucam nie tłumacza lecz tekst do Office 2003 (MS), a tam wita mnie mniej więcej taki komunikat: Niniejszy dokument został utworzony w nowszej wersji Microsoft Office, aby go otworzyć konieczne będzie pobranie aktualizacji. Czy chcesz ja pobrać, by móc edytować ten dokument? Zechciałem.

Okazało, się, że ściągane są aż dwie aktualizacje, w tym jedna, waży, bagatela… blisko trzysta mega! To całkiem sporo zachodu, by otworzyć dokument, który ma raptem parę kilo. Tym bardziej, że MS Office 2003 otworzył wspomniany tekst już po zainstalowaniu pierwszej, mniejszej poprawki. Druga była do niczego niepotrzebna — pobrała się ot tak, z dobroci microsoftowego serwera.

A teraz nokaut. Apache Office (dawniej O.O.) otworzył od razu i bez pytań.

restauro

elowin

Pakiet biurowy microsoftu jest jednym z lepszych, druga sprawa, że każdy jest do tego pakietu w mniejszym lub większym stopniu przyzwyczajony. Wiele pakietów biurowych zostało stworzone właśnie na modłę tego z microsoftu. Także i mi najlepiej pracuje się na właśnie owym pakiecie. No ale cóż, jest płatny a wg mnie dobrą alternatywą dla microsoft office'a jest open office.

Cysorz

restauro

Rozumiem że dopisujemy programy działające w jedynym słusznym systemie .

Nie wiem czy nie przeoczyłem i już gdzieś nie został wymieniony:FreeOffice -
http://www.freeoffice.com/en/download

bidon184

ja tam uzywam Kingsoft wcześniej uzywałem mini office,ale wielkie moje ździwienie nastąpiło przy aktualizacji niedawne windows 7 ultimate 8-)

władowali mi pełen office :evil:

za darmo z kluczem :roll:

no i tera sie zatanawiam czy jak to wywale to system bedzie działał czy nie ,ot taka zagwozdke mam :-)

no poprostu mistrzostwo świata odwalili :mrgreen:

chezare

Malutki, kupiłeś już balustradę? :-)

Artur Miernik

Malutki nie kupi i ja też nie, bo nie lubię szklanych kantów.

Bidon, w sumie, gdy kupujesz Nokię na Windowsach to także MS Office masz w cenie.

Widzisz, Restauro, ten cały Free Office to jest darmowy wabik do SoftMaker Office'a, który mi tak się pod Linuxem spodobał.
A co tam, spróbuję raz jeszcze, bo:

Create PDF files (even PDF forms) directly from TextMaker,
Open and save DOC files of Microsoft Word 6.0 to 2013 faithfully, including password-protected files
Open DOCX files from Microsoft Word 2007, 2010, and 2013 faithfully, including password-protected files
Open and save OpenDocument and OpenOffice.org documents
Open and save RTF, HTML, Pocket Word, and plain-text files
Print 2, 4, 8, or 16 pages on one sheet of paper
True master pages, not just simple headers and footers
Crop images directly in the application
Spell-check in 58 languages with Hunspell dictionaries
Automatic hyphenation in 33 languages
Fully Unicode-enabled
Comprehensive database module for dBASE files built in
Insert single addresses in letters

Ale zniesmacza mnie brak polonizacji pakietu!
User interface (menus and dialog boxes): English (United States), English (United Kingdom), French, German, Italian, Spanish, Portuguese, Dutch, Hungarian, Russian, Bulgarian, Greek, Turkish, Arabic, Simplified Chinese, Japanese.

Być może niemieckie dziadygi wciąż liczą na to, że damy pogrześć mowę.

Program wymaga rejestracji. Kod dostajemy na skrzynkę pocztową.

Edytor tekstu uruchamia się żwawo i zajmuje niecałe 9 MB RAMu. O to chodziło!

Niestety, już na starcie natknąłem się na dwie niemiłe niespodzianki. Gdy znajdę chwilę to o nich napiszę.

restauro

Jest jeszcze WPS Office Free
http://www.kingsoftstore....e-freeware.html .
Nie testowałem go ponieważ jak wspomniałem wcześniej jestem na etapie testowania edytorów do ogryzkowego nibykomputera żony .

chezare

O TAGu już było, ale był jeszcze

Jeśli chodzi o TAG, to dostałem program (to chyba piractwo było? :-)

od Pawła Wimmera, który pracował wtedy w redakcji Entera, bardzo sympatyczny człowiek, zawsze chętnie służył radą i pomocą. Programy, programami, ale były też maszyny do pisania.
Moja młodsza siostra swego czasu chodziła do szkoły w której uczyli właśnie maszynopisania i stenografii, dzisiaj to zabytki, maszyny do pisania zastąpiły komputery, a stenografię, dyktafony. Stenografii nawet nie próbowałem, ale pomyślałem sobie, że bez żadnej szkoły też potrafię pisać tak szybko jak siostra. Sporo czasu poświęciłem na przepisywanie wrednych tekstów, które specjalnie tak były skonstruowane żeby łatwo ich wystukać na klawiaturze nie było. Nie dogoniłem siostry, choć od lat to ja więcej stukam w klawiaturę niż ona, może już tak szybko nie umie? :-)

W każdym razie wolniejszy byłem minimalnie, parę złotych na przepisywaniu różnych prac magisterskich zarobiłem, dzisiaj brałem, jutro oddawałem. Na klawiaturze nie ma połowy liter i zupełnie mi to nie przeszkadza :-)

Dobry wieczór Państwu :-)

Artur Miernik

Nie umiem pisać wszystkimi palcami. Mało przepisuję. Jeśli już zdarzy się dłuższy tekst, to po dwóch godzinach rozgrzewki zaczynają mi się uruchamiać czwarte palce, ale zaraz po tym szybko przychodzi zmęczenie. I tyle z szybszego pisania.

Nie lubię zmieniać klawiatur, wiec na szybko domalowuję markerem do płyt starte litery. Nigdy nie ma czasu na zamawianie naklejek.

ChiWriter to chyba ojciec wszystkich edytorów. Nie miałem okazji w nim nawet kliknąć. A późniejszego WordStara ledwie widziałem.

Stenografia, to jednak potęga. Widziałem tłumaczkę, młodą dziewuszkę, która stała przy prezydencie Michale Saakaszwilim, on mówił pełnymi długimi frazami, bez przerw, ona rysowała na karteczce jakieś szlaczki, a potem z tych szlaczków szybciutko tłumaczyła kilkuminutowe kwestie. Imponujące.

A Paweł Wimmer? Raz, że czytywałem także i jego w PCkurierze i w Enterze (choć najbardziej lubiłem teksty ś.p. Ryszarda Sobkowskiego). Dwa, że naukę HTMLu zaczynałem od jego kursu. Trzy, odpowiedział mi parę razy na jakiejś tam grupie dyskusyjnej, poza tym kilka mejli poszło w tę i na zad.
Jedna rzecz mnie smuci. Kto by go nie zagadnął o Entera, czy PCkurier, zawsze odpowie z czeskiego automatu: „to se ne vrati”. Tak sobie myślę, czy oni wszyscy (Hutny, Chabowski i cała reszta) tak mają?